pATOLOGIA PRAWApostulaty bambuser KONTAKT

 
 Reklama
 
DzielnyTata> Historia  Przemek Wysota
 
      Reklama
Historia Przemek Wysota

Dominik ma 7 lat z małym hakiem... W tym roku skończy 8. Z jego matką na początku wszystko układało się dobrze. Może nie była to miłość przez duże M, ale wydawało się, że dwoje dorosłych ludzi znalazło partnera. Do czasu... Nie mogę powiedzieć, że rozpad małżeństwa był zawiniony tylko przez nią, albo tylko przeze mnie. W zasadzie małżeństwo rozpadało się stale od... narodzin Dominika. Mimo, że oboje go kochaliśmy i nadal kochamy - nas to nie łączyło. Mniejsza o większość - dwoje dorosłych ludzi postanowiło się rozstać po kolejnym dużym kryzysie życiowym. I może to nie sytuacja idealna dla dziecka, ale na pewno lepsza niż obserwowanie ciągłych walk rodziców.


Rozpad związku nastąpił w 2010 roku, w kwietniu, może na przełomie kwietnia i maja. Najpierw moja eks-małżonka zaczęła znikać z domu, "pracowała" jako opiekunka do dzieci u swojego obecnego partnera. I dzień wyglądał tak. Budzę siebie, budzę Dominika, odprowadzam go do przedszkola, jadę do pracy, (ew, siedzę z nim w domu, bo w którymś momencie pracę straciłem), dowiaduję się przez telefon, że eks po "pracy" idzie na imprezkę, a po imprezce nocuje "u koleżanki". I tak 2-3 dni. Tłumaczę, że dziecko tęskni, że pyta o mamę. No to 4 dnia w środku dnia wpada do mieszkania... trzymając za rękę inne dziecko - synka swojego obecnego partnera.

Ciężko opisać minę i zachowanie Dominika. Takie atrakcje trwały 2 tygodnie, przez ten czas Domisiak praktycznie cały czas przebywał ze mną, po czym hasło: :Rozstajemy się, ale mamy "wspólne sprawy do pozałatwiania", więc Dominika wywieziemy do dziadków - rodziców eks. Zaufałem. Domisiak pojechał do dziadków. Po 2 dniach załatwiania "wspólnych spraw" eks zrezygnowała, mówiąc, że ją to nic nie obchodzi - ona odchodzi i układa sobie swoje życie. Dominik trafił do niej oczywiście... Zamieszkała ze swoim "pracodawcą" - partnerem, dwójką jego dzieci z poprzedniego związku i Dominikiem. I od tamtej pory Dominik stał się kartą przetargową:
- chcesz zobaczyć się z dzieckiem? Bądź miły i mnie słuchaj
- chcesz się widywać z dzieckiem - sam spłać nasze wszystkie długi, żebym ja tego na głowie nie miała
- nie zobaczysz się z dzieckiem, bo nie
- i tak dalej...


Z różnym natężeniem - najczęściej zaostrzało się przed rozprawami rozwodowymi. Po drodze mediacja (załatwiana i opłacana przeze mnie), po drodze próby porozumienia inicjowane przeze mnie, łącznie z propozycją opieki naprzemiennej. Wszystko na nic. Przez dwa lata widywałem się z Domisiakiem mniej lub bardziej regularnie. "Bomba" wybuchła w czerwcu 2012. Dominik kończył zerówkę, zresztą całkiem nieźle sobie radził. W poniedziałek moja obecna partnerka, Luiza, odprowadza, jak co 2 tygodnie dziecko do szkoły, po południu dostaję maila - To skandal, Jak tak można dziecko narażać, Więcej go nie zobaczysz. itd. Co się stało? Ja w Poznaniu, dziecko w Warszawie, rano wszystko było OK. Konsultacja z Luiza - nic nie przychodzi nam do głowy. We wtorek Luiza do szkoły na rozmowę z paniami. Wniosek: w zasadzie nic się nie stało.

Dziecko miało bluzkę z długim rękawem, a powinno mieć z krótkim, no i nie miało picia w bidonie. Ale i rodzice i dzieci często o tym piciu zapominają więc w szkole dzieciaki zawsze mają pod ręką jakiś kompot czy herbatę. To jest ta tragedia??? Na pytanie - eks nie odpowiada. Blokuje możliwość wzięcia Dominika do nas, "łaskawie" zezwala na wizyty "u niej". OK, za 2 tygodnie kolejna rozprawa.... Pisemko do sądu - o ponowne skierowanie sprawy do RODK, o ustalenie zasad opieki, o badania psychologiczne i w razie potrzeby psychiatryczne rodziców, itd. Dopisane, że pilne, bo to co robi eks to działanie ukierunkowane na odsunięcie dziecka od ojca - czyli krzywdzące.

  Na rozprawie udało się uzyskać tyle, że sprawa idzie do RODK po raz drugi. Niestety z RODK od tamtej pory cisza... Kilka prób widzenia się z Dominikiem, wzywana policja, bo w ostatniej chwili pada hasło, że Dominika nie ma w domu, jak jestem u eks - w sąsiednim pokoju, przy otwartych drzwiach ona z partnerem komentują moje z Dominikiem rozmowy - prowokują. Nie da się tak utrzymywać kontaktu z synem. Dwa-trzy "normalne" widzenia z Domisiakiem to wizyty u moich rodziców, a raczej jedna u rodziców, gdy mój ojciec już ciężko chorował (znów "łaskawie" moja eks ustąpiła - nie mnie, tylko mojej mamie), jedna wizyta mojej mamy w warszawie, gdy udało się "wziąć" Dominika na pół dnia, i ostatnio JEDEN dzień w święta - z 23 na 24 grudnia (do południa). Każde takie widzenie staram się spędzać jak najaktywniej z Dominikiem. I przy każdym jest nam obojgu trochę smutno...

Dominik już ma świadomość, że "mama nie dotrzymuje słowa", bo jemu obiecała, że będzie mówić jak dzwonię lub pisze do niej, pytając o niego. Oczywiście tego nie robi. Dominik uczy się od mamy, że "tata Przemek" jest niedobry, a "tata Maciek" (obecny partner) jest dobry. Nie rozumie tego. Zobaczymy, jak sprawy potoczą się dalej, ale niewątpliwie to, co się dzieje, ma duży wpływ na jego psychikę. Jest zagubiony. Pewnie zrezygnowałbym ze swoich praw do niego, gdybym uznał, że ja go krzywdzę w jakikolwiek sposób. W tej sytuacji, gdy krzywdzi go jego własna mama - nie mogę odpuścić.


Na koniec dodam że mam duże wsparcie ze strony mojej mamy (chociaż nie zawsze się rozumiemy i potrafimy się spierać o całą sytuację) i mojej obecnej partnerki. To bardzo dużo. Także chciałbym i tutaj dziewczynom podziękować.


P.S. Nie wiem, czy zanim Dominik skończy 12, 13, 16, 18 lat - uda się coś mądrego z sytuacją zrobić. Ale próbuję, Dla niego. To on w tej sytuacji nic nie zawinił. To on jest najważniejszy. Nie robię drastycznych ruchów typu "porwanie" (co to za porwanie, jeśli mam TAKIE SAME prawa jak matka dziecka) ze względu na niego i jego psychikę. Ale nie zrezygnuję...

--

Przemek Wysota
 

  (powrót do historii)

 

 

Znasz nasze akcje?

 

   

 

 
 
 
 
 
 
         

 

 

 

   

DzielnyTata.pl