pATOLOGIA PRAWApostulaty bambuser KONTAKT

 
 Reklama
 
DzielnyTata> Historia  Grzegorz Podwojski
 
      Reklama
Historia Grzegorz Podwojski

Witam.
  Opowiem Wam pokrótce moją historie. Może nie jest tak tragiczna jak innych ojców, niemniej jednak ukazuje podejście mojej “żony” do męża i małżeństwa wogóle oraz postawę naszego polskiego sądownictwa.
Wszystko zaczęło się tuż po Świętach Wielkanocnych 2012 roku, kiedy to nie wytrzymałem i po kolejnych Świętach spędzonych bez dziecka oraz po terapii małżeńskiej, która zupełnie nie przypadła do gustu małżonce, postanowiłem złożyć pozew o rozwód. Tak moi drodzy to ja właśnie nie mogłem już wytrzymać atmosfery w domu, nie mogłem patrzeć jak moje dziecko staje się nerwowe, wręcz agresywne (miał przypadek pobicia kogoś w przedszkolu) - musiałem jakoś zareagować. To nie mogło przecież dalej tak trwać!!
Dziś po ponad roku od tej decyzji, mimo przeciwności jakie mnie spotykają - NIE ŻAŁUJĘ!!!


Po około dwóch lub trzech tygodniach “żona” otrzymała pozew rozwodowy. Jej reakcja była natychmiastowa. Zabrała dziecko, rozwiązała umowę o przedszkole na dwa miesiące przed końcem roku szkolnego (dziecko było już zapisane na kolejny rok) i wyprowadziła się do domu rodzinnego oddalonego od Radomia o około 60 km. Moja reakcja na to była taka, ze złożyłem do sądu wniosek o przyspieszenie terminu rozprawy (pierwszy termin był pod koniec czerwca) Sąd przychylił się do mojego wniosku i ustalił termin rozprawy na 28 maja. nie ukrywam, że byłem pocieszony takim działaniem Sądu, myślałem nawet, że zostanie zasądzony powrót dziecka do domu (jakiż byłem naiwny!!). Tutaj chciałbym zaznaczyć, iż w pozwie wnioskowałem o to, aby ustalono miejsce zamieszkania dziecka przy ojcu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy Sąd bez zbędnych ceregieli uznał, że dziecko będzie zamieszkiwać przy matce. Ani słowa o zabraniu dziecka z przedszkola, zmianie miejsca zamieszkania, nic. A najlepsze było uzasadnienie Sądu takiej decyzji cytuję: “Obydwoje rodzice mają takie same prawa do dziecka, jednak dziecko w tym wieku powinno zostać przy matce”. Syn Dawid miał wtedy skończone 5 lat. Ustalono mi kontakty w każdy weekend od soboty do niedzieli oraz czwartkowe popołudnia. Po jakimś czasie złożyłem wniosek o rozszerzenie kontaktów podpierając się tym, iż matka utrudnia kontakt telefoniczny z synem (z kontaktów zasądzonych się wywiązuje). Udało się rozszerzyć jeszcze o wtorkowe popołudnia, co zostało przez stronę pozwaną (żona) zaskarżone do Lublina. Sąd w Lublinie zabrał wtorki uzasadniając, że skoro kontakty zostały ustalone wcześniej w takim wymiarze i żadna ze stron nie zaskarżała tego postanowienia to znaczy, że obie strony się na to zgadzały !?


Wszystko było realizowane zgodnie z zasądzonymi kontaktami, aż do kolejnej rozprawy pod koniec stycznia tego roku, kiedy to “żona” złożyła wniosek o ustalenie nowych kontaktów tzn. w każdy I i III weekend miesiąca oraz czwartkowe popołudnia oraz alimenty na kwotę 1000 zł. Sąd oczywiście zmienił kontakty, ustalając każdy II i IV weekend miesiąca, czwartkowe popołudnia oraz alimenty w kwocie 500 zł, sugerując jednocześnie, że można było wnosić o rozszerzenie weekendów np. od piątku popołudnia do niedzieli. Oczywiście w uzasadnieniu zabrzmiało kolejne “piękne” zdanie Sądu, cytuję: “Zmiana kontaktów nie miała na celu ograniczenia kontaktów ojca z dzieckiem”.


Wraz ze swoim pełnomocnikiem wnosiliśmy o utrzymanie stanu poprzedniego, jeśli chodzi o kontakty. Co prawda, mój pełnomocnik uprzedzał, że coś takiego może sie stać, ale po rozmowach z nim na temat ubiegania sie o opiekę naprzemienną, powiedział, że muszą wystąpić jakieś szczególne okoliczności, żeby ubiegać się o zmianę kontaktów, moja przeprowadzka z powrotem do miasta, w którym obecnie mieszka syn nie jest aż tak istotną okolicznością, tymczasem matka zmieniła sobie kontakty, bo tak chciała i nie mają tu najwidoczniej znaczenia żadne inne okoliczności.
To postanowienie zostało przez mojego pełnomocnika zaskarżone, ale nie wiedzieć czemu jeszcze akta są w Radomskim sądzie zamiast pójść do Lublina (kolejna rozprawa pod koniec maja). Na chwilę obecną będziemy również wnioskować o ustalenie kontaktów w wakacje, może uda się jeszcze rozpisać “majówkę”, oraz inne mniejsze święta (1 XI, 11 XI itp.)
Chciałbym również wspomnieć o zeznaniach świadków strony pozwanej. Otóż do tej pory zeznawali jej ciotka, brat cioteczny wraz z żoną oraz sąsiad z naprzeciwka. Z mojej strony do tej pory została przesłuchana moja matka. W następnej kolejności siostra, brat, kolega z pracy, sąsiadka z bloku, pani psycholog do której zgłosiłem nasze małżeństwo na terapię (sama zaproponowała że będzie zeznawać) oraz jej siostra i mąż siostry.


Oczywiście jak można sie domyślać świadkowie ze strony “żony” przedstawiali jakim to jestem łobuzem, że wogóle nie zajmowałem sie dzieckiem, że ją biłem, znęcałem się nad nią, itp. Przypuszczam, że w następnej kolejności pozostali świadkowie będą chcieli zrobić ze mnie alkoholika, kolejnym kierunkiem będzie zdrada. Na pytania z mojej strony świadkowie zwykle nic nie pamiętali, albo nic im nie było wiadomo na ten temat. Żaden ze świadków nie pamięta, że po powrocie ze szpitala po porodzie, żona bała się kąpać dziecko, więc wziąłem się za to (poinstruowany przez położną tuż po porodzie) i razem daliśmy radę i tak było co dzień. Również na spacery ja częściej chodziłem, to przy mnie Dawid stawiał pierwsze kroki, to ja nocowałem w szpitalu na krzesłach kiedy wylądował tam z zapaleniem płuc. To ja wymyślałem jaką by tu zabawkę kupić, żeby sprawić dziecku radość.


Jak widać w majestacie prawa można o drugim człowieku powiedzieć wszystko, byle by tylko siebie wybielić. Z początku bardzo się tym przejmowałem i denerwowałem, ale na tą chwilę nie jest to już dla mnie istotne, co o mnie powiedzą, bo wiem że to wszystko jest nieprawdą. Moja linia obrony będzie się opierać na opowiadaniu faktów z naszego pożycia i jest ich kilka, które będą jej niewygodne.
Po rozprawie, na której ograniczono mi kontakty “żona” na chwilę zmieniła swój stosunek do mnie. Zaczęła być dziwnie uprzejma i uśmiechnięta. Do rozprawy styczniowej nie dało się zamienić normalnie słowa, przez pewien czas mówiła do mnie nawet na “Pan” (;-o). A sprawa była prosta - próbowała mnie przekonać, żeby zakończyć sprawę rozwodową bez orzekania o winie (złożyłem w pozwie o uznanie jej winy) oraz żeby te skąpe wg mnie kontakty zostawić już na stałe. Moja propozycja ustalenia wspólnego planu opieki naprzemiennej spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem matki dziecka. Najlepsza była jej argumentacja, żeby zostały takie kontakty. To jej po prostu dużo daje i mam na to dowody, tak jak na wiele innych nieprawidłowości ze strony matki dziecka, tylko że nikt ich nie chce słuchać.
Jedno wiem na pewno. Nie zabraknie mi sił, żeby walczyć o moje dziecko. To jest również mój syn i ma prawo mieć ojca.
Taka jest rola ojca, żeby walczyć do końca.


Grzegorz Podwojski     
podwojg@wp.pl        

  (powrót do historii)

 

 

Znasz nasze akcje?

 

   

 

 
 
 
 
 
 
         

 

 

 

   

DzielnyTata.pl